Zakładłem na twarz bandaną, podszedłem do dwumetrowego ogrodzenia. Wzięł śię za klamkę drzwi, rozejrzał się i wyjął wytrych. Po kilku sekundach drzwi puściło i otworzyły się. Mój wzrok został przedstawiony piękny ogrodek. W pobliżu wejścia paliło się światło, a przed garażem stał białe audi. „Dobrze zarobił na sprzedaży dzieci” – pomyślałem. Wykorzystując jeszcze raz wytrych, wszedł do domu. Po prawej stronie miałem łuk, prowadzące do salonu. W kuchni była tuż przede mną paliło się światło i słychać było kroki. Ja posunął się tam, wszystko w tym pokoju było cicho, jakby ten człowiek słuchał. Biorąc tomahawk wygodnie, i kładąc lewą rękę na ramię dubeltówki, powoli poszedł dalej. Wszedłszy do kuchni, ledwo zdążył odskoczyć jak w przeciwległą ścianę wleciała kula.
– Kim jesteś i czego chcesz? – rozległ się głos z dalekiej szafki.
– Jestem ten, kto jest powołany, aby oczyścić to miasto od takich jak ty – odparłem, odłożył tomahawk i wyjął dubeltówkę, – odpowiesz za to, że zabierał i sprzedawał dzieci.
– Nie ma dowodów, że to byłem ja i jeszcze dwie kule ochrzan tam, gdzie ukrywałem się.
W tym momencie wystawił lufę w przejściu i wystrzelili około tam gdzie miał być. Podskoczyłem w najbliższą bramę, która prowadziła do innego pokoju. Jak tylko jego głowa ukazała się już z zupełnie innej części pokoju, ja palnąłem od czego mikrofalówka została rozniesiona na strzępy.
– Myślisz, że możesz mnie tak po prostu wziąć? – krzyknął, – mylisz się.
Chciałem się wychylić, ale zaraz wcisknąsię w ścianę, z której leciało nieprzerwane kamieniste kruszywo odbijane kulami. Słysząc dźwięk ładowania broni, ja w dwa skoki pokonał odległość do kuchennej szafki i przeleciał ją, nacisnął na spust. Ale nic nie stało. „No a jak on strzeli,- pomyślałem – nie zdążył naładować.”A tomahawk leżał u wejścia do kuchni. Wybiłem pistołet z jego ręk, wyjąłem nóż. Chwytając kawałek drzwiczki kuchenki mikrofalowe, rzucił go do mnie. Po uderzeniem nogi odepchnął od siebie i wyciągnął z szafki nóż kuchenny. Próbowałem zadać mu cios, ale ten uderzył mnie po rękach, i spędził nożem przede mną starając się zdobyć. Odskoczyłem do wejścia kuchni, sięgnął po tomahawk. On rzucił się na mnie i powalił na ziemię. Jedną ręką, nie dając mu poderżnąć mi gardło, drugą zacząłem szarpać za siekierą. Nóż wypadł, gdy mnie puścił i został wrzucony do pokoju obok. Czując ramię, wbiłem tomahawk w jego nogę, od czego freak krzyknął i odpełz ode mnie. Trochę przyszedłem w siebie, wstałem na nogi.
– P-proszę, n-n-nie rób tego, jeśli potrzebujesz pieniędzy, to bierz, są w stole sąsiedniego pokoju, tylko nie dotykaj mnie. – On odpełzał, pozostawiając krwawy ślad za sobą.
– Za porwanie i sprzedaż dzieci, oświadczam ci wyrok śmierci, – krótki krzyk, i z jego piersi sterczał tomahawk.
Podniosłem swój nóż i ukrywając w kieszeni, udał się do sąsiedniego pokoju sprawdzić ją na pieniędzy. Jak się okazało, on nie kłamał. W jednym z pól leżało trzy paczki stodolarowych banknotów. Schował ich w kieszeniach, postanowiłem jeszcze obejrzeć pokój.
– Stać, ręce za głowę…